Lista rzeczy potrzebna na greckie wakacje leżała przede mną, obok otwartej, pustej walizki, czekającej, aż zacznę działać. Żadnych sztucznych tkanin, żeby się człowiek nie pocił, jasne kolory odbijające słońce. Coś przewiewnego na plaże, osłaniające dekolt i ramiona. Z drugiej strony przydatnego, żeby wejść do restauracji czy miejsc sakralnych i nie zostać wyproszonym.

Obowiązkowo czapka z daszkiem, kapelusz i okulary słoneczne z dobrym filtrem. Kremy na słońce, coś na komary, podstawową apteczkę, wygodne buty, klapki i kostium kąpielowy. Koniecznie prawo jazdy, gdybym chciała wynająć na miejscu samochód. Kończąc pakowanie w głowie miałam już kolejną listę, „Wakacyjną Listę Greckich Prezentów”, które zamierzałam kupić i przywieźć.

Mając na uwadze fakt, że na większości przelotów obowiązuje ograniczenie wagi bagażu do 20kg na osobę, a każdy dodatkowy kilogram okazuje się na wagę około 8 euro, przezornie postanowiłam nie wypełniać walizki po brzegi, zostawiając miejsce na lokalne specjały.

Wiedziałam, że obowiązkowo kupię olive extra virgin z pierwszego tłoczenia, z informacją na etykiecie o nie przekraczaniu 1% kwasowości – czyli tą najlepszą.
Była mi potrzebna nie tylko w kuchni. Nacierałam nią na noc włosy, które po miesięcznej kuracji wyglądały jak te z reklam szamponów. Dodawałam ją do mydła, aby moja skóra była gładka jak u niemowlaka. Codziennie rano wypijałam łyżkę oliwy, aby nie mieć problemów z żołądkiem ani z sercem. Drugą łyżkę wlewałam do ust i żułam niczym gumę balonową, którą po kilku minutach wypluwałam pozbywając się równocześnie nadmiaru toksyn z organizmu.

Chałwa była na drugim miejscu. Tu chodziło o przyjemność dla podniebienia i kubków smakowych. Dodatki wanilii, pistacji, orzechów, migdałów czy czekolady zatopione w słodkiej bryle chałwy i zapakowane w pamiątkowe pudełka, stawały się unikatowym rarytasem i idealnym prezentem.

Pozycją obowiązkową mianowałam greckie oliwki – te wielkie i zielone – najlepszy gatunek „Chalkidiki”. Z czarnych wybieram średniej wielkości „Nychati”, uznane za numer jeden. W oliwkach oprócz ich smaku uwielbiam to, że każdy z owoców ma zaledwie 3-4 kalorie.

W greckiej kuchni, jednym z popularniejszych dodatków są tzatzyki. Jest to miks greckiego jogurtu z ogórkiem i czosnkiem, doprawiany ziołami według pradawnej receptury. Taką gotową mieszankę suszonych ziół odhaczam na swojej Liście, ciesząc się, że po powrocie sama zrobię prawdziwe tzatzyki dla przyjaciół.

Ciekawe jest to, że smak tzatzyków zmienia się wprost proporcjonalnie z temperaturą powietrza. Im goręcej, tym Grecy dodają więcej czosnku., który w naturalny sposób zmniejsza naszą potliwość.

Obiecałam sobie przywieźć „tavli”, czyli grę planszową wyglądem przypominają trochę znane nam warcaby. Tavli, gra starsza od szachów, ma w sobie coś wyjątkowego, co jak mawiają Grecy wspiera przyjaźń i rozum. Wielokrotnie widywałam siedzących godzinami w tawernach lokalsów, pochylonych w duecie nad planszą z wymalowanymi trójkątami. Zawsze gestykulujących i krzyczących jednocześnie, co jak się okazuje jest tutaj formą normalnej luźnej rozmowy. Starsi gracze często mieli obok siebie wąskie, okrągłe szklanki wypełnione białym napojem przypominającym mleko. Nic bardziej mylącego. To uzo – 38% tradycyjna wódka o smaku anyżku, która rozwodniona mętnieje.

De facto przy upałach panujących w Grecji, wydaje się to być dobrym pomysłem, żeby nie stracić równowagi po odejściu od stolika.
Specyficzny smak uzo postanowiłam jednak zastąpić drugim flagowym wysokoprocentowym greckim trunkiem. Mowa o Metaxie, najpopularniejszej i najlepszej greckiej brandy.
Przy jej zakupie zawsze należy zwrócić uwagę na ilość namalowanych na etykiecie gwiazdek. Butelka z 5 gwiazdkami oznacza najwyższą jakość, popartą najdłuższym leżakowaniem w dębowych beczkach, po procesie destylacji. Nazwę Metaxa zastrzeżono prawem. Może być ona produkowana tylko w Grecji, ale jej jakość uznana jest na całym świecie.

Kolejny punkt na mojej Greckiej Liście Prezentów, to „komboloj”. Ładny i przydatny, zwłaszcza dla osób chcących rzucić palenie, albo przebywających tam, gdzie palić nie można, a by się chciało.
Niezależnie „komboloj” pozwala się skupić ułatwiając myślenie, bądź opanować nerwy. Naciągnięte na sznurek rozmaite koraliki, przypominające może trochę różaniec, trzyma się w ręku przeplatając – przelewając przez palce. Jest to wciągające zajęcie dla rąk, a nie odmawiana modlitwa, jak mogłoby się wydawać.

Futer, skór ani złota nie planuję kupować. Nie tym razem, choć, tak naprawdę wszystkie te towary są tu znakomitej jakości i w atrakcyjnych cenach. Cenach, o które warto jeszcze zawalczyć, niczym na tureckim bazarze. Negocjacje są tu normą przy takich towarach, mimo że transakcje odbywają się w eleganckich sklepach i butikach.

Na garść magnezów na lodówkę, treścią przypominających greckie wakacje, miejsce w walizce zawsze się znajdzie. Nad resztą greckich pamiątek niechaj przejmą pieczę Bogowie z Olimpu.
Ja po prostu, na moje wielkie greckie zakupy, w ramach wakacji lecę.